wtorek, 5 czerwca 2012

Haha! W tym poście różne rodzaje sportów!!

POST 1!           Kolejne 5 sportów... 
W nim:

piłka nożna
F1
Żużel
Siatkówka
Boks



Wszystko w środku posta!



Piłka nożna


- Dwie rywalizacje w jednej - pisze w poniedziałek o Euro 2012 belgijski dziennik "Le Soir", wybijając różnice między Polską a Ukrainą w stopniu przygotowania do rozgrywek. Według gazety Polska żałuje, że nie ubiegała się w pojedynkę o goszczenie mistrzostw.

- Wszystko wydaje się gotowe - prócz pewnych części sieci połączeń drogowych - w pierwszym kraju (Polsce), nadal pozostają wątpliwości w odniesieniu do drugiego (Ukrainy). Te różnice odbiją się na rytmie mistrzostw - pisze "Le Soir" we wkładce poświęconej Euro 2012 w dodatku sportowym.

Dziennik podkreśla, że choć na ukraińskich stadionach odbędzie się więcej - 16 meczów, to "kontrast przy tych spotkaniach, wszystkich zaplanowanych na godz. 18-20.45 - będzie zaskakujący".



"Le Soir" zaznacza także, że tylko trzy ekipy - Ukraina, Szwecja i Francja - zainstalowały się na Ukrainie, wobec 13, które uczyniły to w Polsce.

Kontynuuje: - Dwie rywalizacje w jednej? Jest to prawdą tym bardziej, że problemy z rasizmem i prawami człowieka skłoniły niektóre osoby - przeważnie polityków, by odwołać podróż na Ukrainę, a niektórych sportowców, by zachęcić fanów do takiego samego kroku.

Zdaniem belgijskiego dziennika, "w Polsce żałują dzisiaj, że nie spróbowali szansy w pojedynkę,
ponieważ wytworzyła się przepaść pomiędzy klubami, których stadiony zostały odnowione (na Euro 2012), a pozostałymi".

Gazeta zauważa ponadto, że mistrzostwa będą dopiero drugimi, które "odbędą się w Europie
Wschodniej, po tych z 1976 roku w Jugosławii". Wskazuje, że Belgowie nie będą brać udziału w rozgrywkach.

- 31 meczów, 24 dni, 16 ekip, dwóch organizatorów i jeden zwycięzca - zapowiada w tytule "Le Soir", zauważając, że na Euro 2012 "nie ma prawdziwego faworyta".

                                              Źródło: blogspot.com

__________________________________
Fernando Alonso najlepiej zarabiającym kierowcą Formuły 1!!!!





Hiszpański dziennik "El Mundo" opublikował listę najlepiej opłacanych kierowców Formuły 1. Na szczycie zestawienia znajduje się Fernando Alonso z Ferrari, który za sezon jeżdżenia inkasuje bagatela 30 milionów euro.

Drugie miejsce pod względem zarobków zajmują egzequo Lewis Hamilton i Jenson Button - kierowcy MCLarena. Obaj zarabiają po około 16 milionów euro, a więc prawie dwa razy mniej niż Alonso.

Dopiero na czwartym miejscu plasuje się dwukrotny mistrz świata - Sebastian Vettel. Niemiec reprezentujący Red Bulla pobiera wynagrodzenie w wysokości 10 milionów euro. Taką samą kwotę otrzymuje jego kolega z zespołu - Mark Webber oraz Felipe Massa z
Ferrari i Nico Rosberg (Mercedes). Czołową "10" najlepiej zarabiających kierowców Formuły 1 zamyka Heikki Kovalainen (Caterham F1 Tea), Fin zarabia 4 miliony euro.


_______________________________________________________________________
Żużel!



Dariusz Śledź: cała drużyna zasłużyła na wielkie słowa uznania!!!



W meczu VII rundy Enea Ekstraligi PGE Marma Rzeszów pokonała wysoko na własnym torze zespół beniaminka rozgrywek Polonię Bydgoszcz 55:35. - Bardzo się cieszymy. Trzeba przyznać, że cała drużyna bez wyjątków zasłużyła na wielkie słowa uznania – powiedział po tym spotkaniu trener PGE Marmy Dariusz Śledź.

Mniej powodów do radości miał menadżer bydgoskiej drużyny Robert Sawina, który inaczej wyobrażał sobie wyjazd do Rzeszowa. - Trudno
cokolwiek powiedzieć, bo zawody przegraliśmy bardzo wysoko. Z pewnością każdy z naszych zawodników będzie miał sobie coś do zarzucenia, jeśli chodzi o zdobycze punktowe. Stąd też dostaliśmy bardzo duże lanie w Rzeszowie – przyznał Sawina.

- Sport jest przewrotny i mam nadzieję, że w rewanżu w Bydgoszczy
będzie równo emocjonująco i będziemy starać się odrobić punkt bonusowy - dodał menadżer Polonii.


__________________________________________________
Z dedykacją dla TrajKotki Siatkówka :)



Krzysztof Ignaczak: złamaliśmy kod Brazylii



- Mecz z Brazylią mógł się podobać sympatykom siatkówki. Było wiele fantastycznych akcji, z obu stron siatki. Widowisko było na najwyższym poziomie. Mogliśmy to spotkanie wygrać 3:1, ale moment nieuwagi w końcówce czwartego seta zaważył na wyniku. Szkoda, że nie zdobyliśmy trzech punktów, bo tego punktu w tabeli może nam potem zabraknąć - powiedział po pokonaniu Canarinhos 3:2 libero reprezentacji Polski, Krzysztof Ignaczak.



- Nasza dobra gra jest efektem ciężkiej pracy i treningów elementu blok-obrona. To się zazębia i trochę jak w szachach, wiemy gdzie będzie ruch. Ustawiamy taktykę pod przeciwnika, każdy ma swoje charakterystyczne zagrania. Widać, że złamaliśmy kod czarodzieja z Brazylii, czyli Ricardo. W pewnym momencie musiał "zjechać do bazy". Fajnie, że akurat jemu nie idzie z nami gra, mam nadzieję, że to zapamięta na długo. Dobrą zmianę dał Bruno, rywale wrócili do spotkania, ale my potrafiliśmy dograć
czwartego seta i wygrać tie breaka. To nie lada gratka dla naszych fanów, że wygraliśmy z Brazylią w Spodku, do tego drugi raz z rzędu - cieszył się po zawodach "Igła".

- Mamy swój system, wracamy powoli do gry na wysokim poziomie. To co robimy na treningach przynosi efekty. Gramy nie tylko umiejętnościami, ale i wolą walki i duchem. Wszystko to co potrafimy, całe nasze siły zostawiamy na parkiecie. Wciąż ciężko pracujemy, bo priorytetem są dla nas igrzyska olimpijskie. Mocno w tym kierunku pracujemy. Cieszymy się, że nasza gra wygląda właśnie tak, bo jest kilka elementów do poprawienia, nie ma świeżości - przyznał Ignaczak.



- Puchar Świata dał nam to przekonania, że ciężka praca może ładnie zaprocentować. Mamy świadomość, że to się przełoży na naszą grę. Jesteśmy pewni siebie, a to dodaje nam skrzydeł. Widać to w końcówkach, gdzie nie drży nam już ręka, a wynik jest po naszej stronie. W czwartym secie z Brazylią akurat nie udało się, ale i tak inkasujemy dwa punkty. Grupę wygraliśmy, turniej był świetny, teraz
musimy o tym zapomnieć i myśleć o kolejnych wyzwaniach. W poniedziałek mamy lot do Brazylii, trzeba się koncentrować na rywalach, bo i Kanada i Finlandia są nieobliczalnymi zespołami, nie możemy z nimi stracić punktów. Musimy walczyć Brazylią o to, żeby dotrzeć do finałowej szóstki Ligi Światowej - zakończył libero polskiej kadry.

________________________________________
Boks

Trener zrugał Szpilkę - "trzeba będzie wszystko zacząć od nowa"







To była bardzo ciężka sobota dla Fiodora Łapina, trenera pięściarskiej grupy KnockOut Promotions. O to, by solidnie zdenerwować szkoleniowca postarali się Artur Szpilka i Andrzej Wawrzyk. Pierwszy znów napalił się na szybki nokaut, drugi zaś omal nie przegrał walki przez swoją nieuwagę.- Niestety znowu źle walczyłem. Zawsze mam tak, że jak lekceważę zawodnika już przed walką, to tak to wygląda. Miałem go nie lekceważyć, ale jak zobaczyłem jak wolny był na treningach przed walką, to nie wytrzymałem. Na siłę chciałem mu "urwać głowę". Najgorsze jest to, że zawiodłem trenera. A przecież tak bardzo mu ufam. Jestem wściekły na siebie - powiedział Szpilka po wygranej walce z
Gonzalo Omarem Basile, która choć była zakontraktowana na dziesięć rund, zakończyła się w czwartej. Pięściarz z Wieliczki zanotował tym samym swoją jedenastą wygraną na zawodowym ringu w jedenastym pojedynku. Choć znów zdecydowanie pobił rywala, to jednak nie był zadowolony. Po walce wyglądał właściwie tak, jakby to on przegrał.

Ale może coś w tym jest. Zawiódł trenera. I to była jego największa porażka podczas sobotniej "Nocy wagi ciężkiej" na gali Wojak Boxing Night w Bydgoszczy.


- Artur może wywrócić rywala każdym ciosem, bo jest bardzo szybki i dynamiczny. Ale to trzeba robić z głową. On naprawdę potrafi już boksować. Na sparingach z lepszymi od siebie zawodnikami pokazywał, że stać go na wiele. A nie tylko na bezmyślne ataki. Po tych sparingach można powiedzieć, że dzięki olbrzymiej pracy - jaką wykonuje - może zrobić w boksie coś wielkiego. Kiedy jednak wychodzi na ring, wszystko się zmienia. Zaczyna walić cepami. A do tego wysoko podnosi głowę i wysuwa brodę. Przy szybszym zawodniku, coś takiego mogłoby się źle skończyć. Dopóki nie przestanie zwracać uwagi na to, co się dzieje poza ringiem. Dopóki nie przestanie się popisywać i polować na cios, którym chciałby "urwać głowę", to droga na szczyt zajmie mu znacznie więcej czasu - mówił wyraźnie zdenerwowany Łapin.

- Teraz czeka nas znowu ciężka praca. Trzeba będzie wszystko zacząć od nowa. Rozpocznę od tego, że znów muszę wbić Arturowi do głowy, co jest ważne w boksie zawodowym i co trzeba zrobić, żeby zostać mistrzem świata. Po prostu zaczynamy od nowa uczyć się bokserskiego abecadła. Musimy teraz zrobić krok w tył, zamiast do przodu. W walce z Basile Artur nie pokazał, że tego, że jest jednym z najszybszych pięściarzy wagi ciężkiej. Jest takie powiedzenie: jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia walka
- dodał.

Przed walką Szpilki wiele nerwów kosztowało Łapina starcie Wawrzyka z Denisem Bachtowem. Pięściarz grupy KnockOut Promotions był liczony przez sędziego już w pierwszej rundzie, a spod topora uciekł też w ósmej.

- Andrzej Wawrzyk przyjął cios, który jest najważniejszą bronią Bachtowa. Wiedzieliśmy zresztą o tym. Przyjął ten cios, bo zabrakło koncentracji. Właśnie nad tym elementem chłopak musi jeszcze popracować. Podobny cios przyjął jeszcze w końcowych rundach. Miał opuszczone ręce. Póki nie zacznie ich podnosić, balansować tułowiem i pracować nogami tak jak trzeba, to właśnie będzie przyjmował takie ciosy. W sobotę przytrafiło mu się to dwa razy, a z takim zawodnikiem jak Bachtow nie możne popełniać takich błędów. Chłopak chce należeć do czołówki, a tam takich błędów się nie wybacza. Przy lepszym zawodniku, ta walka na pewno zakończyłaby się wcześniej - ocenił trener.

Zapytany o to, czy ta walka sprawiła, że Wawrzyk z chłopaka zmienił się w mężczyznę, odparł z uśmiechem: - Jeżeli wciąż opuszcza ręce i nie jest zdyscyplinowany w ringu, to chyba ta walka nie zrobiła jeszcze z niego mężczyzny. Tu nie chodzi bowiem o ilość kilogramów przyjętych na brodę. Od tego mężczyzną się nie zostaje. O tym, że chłopak ma charakter, wszyscy wiemy. Niech pokaże jednak jeszcze, że potrafi być bezpieczny boksując z tak prostym zawodnikiem jak Bachtow. Andrzej potrafi wyprowadzać szybkie ciosy i właśnie nimi powinien rozbijać takich przeciwników.







1 komentarz:

  1. Ja osobiście ze sportów najbardziej lubię lekkoatletykę i uprawiać i oglądać.




    Zapraszam na bialedrzwi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń